środa, 22 kwietnia 2015

00.Co on tu robi?!


Obudził mnie głośny i nieprzyjemny dźwięk budzika. Nakryłam głowę poduszką starając się ignorować znienawidzony przedmiot, który od zawsze wyłącza się kiedy chce. Niestety, do osób cierpliwych nie należę, więc już po paru sekundach usiadłam na łóżku, patrząc z wyrzutem na małe, czerwone diabelstwo, leżące na półce. 
Gdy na moich stopach znalazły się puchowe, różowe i szczerze mówiąc paskudne kapcie, budzik ucichł a ja odetchnęłam z ulgą. Jak ja nie lubię poranków! 
Leniwie otworzyłam szafę. Wyciągnęłam białą koszulkę i czarną, skórzana spódnice. Ach, minimalizm.
Kiedy chciałam wyjść z pokoju, by odświeżyć się w łazience przypomniałam sobie, że dzisiejszy dzień nie jest jednym ze zwykłych piątków, a datą, która zostanie w mojej głowię na zawsze.(A przynajmniej na dłuższy czas).
 Powinnam się cieszyć, że mój kochany tatuś się żeni, przy czym od rana skakać z radości. Może robiłabym to gdyby nie fakt, że jego narzeczona dzieci nie toleruje. A może jeszcze do tego niedorosła? Ach, czy wspominałam, że ma dwadzieścia dwa lata?
Sukienka, którą kupiłam wraz z mamą specjalnie na tą okazje, leży w szafie od tygodnia. No cóż, dziś będę w niej szaleć na weselu. Lubię tego typu uroczystości, i mimo tego, że najchętniej odwołałabym całą ceremonie, postaram się dobrze bawić. Przecież nic nie mogę zrobić, a sabotaż ślubu własnego ojca nie jest zbyt mądrym pomysłem.
Narzuciłam na siebie cienki, lawendowy szlafrok i pomaszerowałam do łazienki, by wziąć prysznic.
Za cztery godziny mój tata ponownie się żeni, więc muszę być gotowa. Jak dla mnie czasu jest niewiele toteż już teraz muszę zacząć przygotowania.
Zrzuciłam z siebie wszystko, co znajdowało się na moim ciele. Spokojnie weszłam do kabiny i delikatnym ruchem ją zamknęłam. Po chwili w moich rękach znalazł się morelowy żel, jeden z moich ulubionych. Dokładnie umyłam włosy oraz ciało. Poczułam się o wiele lepiej.
Owinięta ręcznikiem przemknęłam się do pokoju. Założyłam białą bieliznę i na chwilę obecną, szary dres. Muszę zjeść śniadanie, więc nie mam zamiaru poplamić sukienki.
Przygotowałam sobie płatki kukurydziane z mlekiem i bez większego pośpiechu zjadłam je w kuchni.
Tata i jego przyszła żona, Ruby, już dawno wyjechali z domu. Nie dziwie się, jest jeszcze tyle do zrobienia. Mój starszy brat, Liam, przyjedzie pod kościół z naszą mamą.
Po śniadaniu ubrałam się w cudo sięgające do kolan, o kolorze pudrowego różu oraz białe szpilki.
Zazwyczaj nie chodzę w tego typu butach. Gustuje w trampkach. Gdyby nie Elise, moja ukochana przyjaciółka, którą kocham jak siostrę, po paru krokach w tym oto obuwiu, leżałabym na podłodze. Można powiedzieć, że udzieliła mi paru lekcji chodzenia w szpilkach
Umyte włosy, które zdążyły już wyschnąć wystylizowałam za pomocą lokówki. Następnie wykonałam staranny makijaż. Przejrzałam się w lustrze. Według mnie, wyglądałam dobrze.
Spojrzałam na zegarek. Za pół godziny powinnam być na miejscu. Mam nadzieje, że Elise się nie spóźni. Ona również jest zaproszona, dlatego jedziemy razem.
Słysząc dzwonek do drzwi, zeszłam na dół.
-Cześć, Alex.-przywitała mnie moja przyjaciółka wchodząc do środka.-Widzę, że jesteś już gotowa.
-Tak, w sumie możemy jechać. Wezmę tylko prezent ślubny...-przytuliłam ją.
-Prezent?-zapytała zdziwiona.
-No wiesz, postanowiłam, że dam im coś od siebie.-wyjaśniłam sięgając do szkolnego plecaka, leżącego w salonie.
-Co kupiłaś?-brunetka spojrzała mi przez ramię.
-Sama zobacz.-podałam jej żółty, gruby album.
-O, jakie to śliczne!-pisnęła przeglądając.-Album ze zdjęciami, sprytne.
-Każde zdjęcie ma na dole napisaną datę. Co kilka stron wpisałam jakiś cytat o miłości. Myślisz, że im się spodoba?
-No jasne!-zapewniła mnie.-Myślę, że to o wiele lepszy podarunek, niż pieniądze, które wręczy im większość gości.
Wyszłyśmy z domu. Dziewczyna zaparkowała swój samochód na wjeździe. Wygodnie usadowiłyśmy się w aucie, a Elise ruszyła. W radiu leciał jeden z "wakacyjnych hitów". Podczas drogi rozmawiałyśmy o nieco ryzykownej decyzji mojego ojca, o ślubie z o 16 lat młodszą dziewczyną.
Nie ukrywałam, że nie jestem zadowolona z tego związku, ale chce, by  tata był szczęśliwy.
Kiedy dojechałyśmy na miejsce zobaczyłyśmy, że przed kościołem zebrały się tłumy gości.
No cóż, ojciec jest właścicielem wydawnictwa jednej z popularniejszych gazet w Miami, ma więc wielu znajomych. Samej pary młodej jeszcze nie było. Ceremonia miała zacząć się za dziesięć minut.
-Cześć, Słoneczko.-przywitała mnie mama, gdy weszłyśmy na teren kościoła.-O dzień dobry, Elise.
-Dzień dobry, pani Evans.-uśmiechnęła się moja przyjaciółka.
Ja mocno przytuliłam kobietę. Nikt nie spodziewał się, że pan Collins, zaprosi swoją byłą żonę, na swój drugi ślub. A jednak, tak się stało. W sumie bardzo się z tego ciesze, bo z mamą widuje się rzadko. Ze względu na pracę. Bardzo często wyjeżdża do innych miast, a nawet krajów, by zdobyć jakieś ciekawe informacje. Jest fotoreporterką.
Z oddali zobaczyłam też Liam'a, który rozmawiał z jakąś blondynką. Nigdy wcześniej jej nie widziałam, więc raczej nie jest z naszej rodziny. Może to jakaś krewna Ruby?

Ślub odbył się w uroczystej atmosferze. Wszystko poszło gładko, bez żadnych wpadek. Tata wyglądał na szczęśliwego, mam nadzieje, że taki jest.
Goście, którzy nie byli zaproszeni na wesele wręczali podarunki i wracali do swoich domów. 
Z tego co wiem, osoby bliskie miały dotrzeć do hotelu, w którym ma odbyć się wesele wynajętym autokarem*. Ja jednak, wraz z Elise i mamą postanowiłam pojechać samochodem.
-Tato, Ruby-podeszłam do nich jako ostatnia, by pogratulować i wręczyć album.-Życzę Wam wszystkiego dobrego, żebyście oboje byli zadowoleni z tego małżeństwa, a co najważniejsze:Kochali się.  Wiem, że nie jest to coś kosztownego i wspaniałego, ale mam nadzieje, że się wam spodoba.-uśmiechnęłam się podając im podarunek.
-Kochanie, przecież nie musiałaś nic nam dawać.-powiedział ciepło ojciec.-To wspaniały prezent, dziękujemy.-dodał przeglądając parę kartek.
-To bardzo miłe, że zrobiłaś coś od serca.-zaszczebiotała Ruby bardzo mocno mnie przytulając, czego się nie spodziewałam.
Kiedy nadszedł czas, na wesele goście zaczęli pakować się do ogromnego autokaru, a ja do samochodu przyjaciółki.
-Alex-wyszeptała Elise gdy zapinałam pas.-Czy to nie jest Louis?-wskazała na wysokiego szatyna, wsiadającego do czarnego mercedesa.
-O cholera.-przełknęłam ślinę. Co on tu robi?!
***
*-Nie jest to wymyślone przeze mnie, goście ślubni często w ten sposób dojeżdżają na miejsce wesela.
Prolog rozmiaru średniego. Mam nadzieje, że jest w miarę znośny. Pisałam go parę dni, kasując niektóre wątki, które według mnie, nie pasowały i powstało takie coś. 
Muszę zająć się zakładką "Postacie". Mam nadzieje, że nie minie dużo czasu, zanim ją opublikuje. 
Chciałam zaznaczyć też, że nie wiem, czy Zayn będzie uczestniczył w opowiadaniu, ze względu na jego odejście z 1D.
Zapraszam do zakładki Story oraz To już było
Bardzo dziękuje, za 5 komentarzy pod postem informacyjnym. :) Mam nadzieje, że pod prologiem będzie ich tyle samo, bądź więcej. 





6 komentarzy: